Skoro jesteśmy przy moich ulubionych zajęciach wieku dziecięcego, to nie wypada również przemilczeć faktu, że jak chyba każde zwariowane dziecko lubiłem się wcielać w różne wyimaginowane w mojej świadomości postacie. Normą było u mnie by jednego dnia latać po domu w naprędce wykombinowanym mundurze Janka z Czterech pancernych, z przewieszonym przez ramię kawałkiem plastikowej rury imitującej karabin i wykonanymi z papieru pagonami pracowicie przyszpilonymi do moich ramion, kolejnego dnia być zawiadowcą zbudowanej z klocków LEGO i kolejki PIKO stacji jednego z głównych węzłów kolejowych w Polsce, by w końcu za chwil kilka rzucić kolejką w kąt i straszyć niczym Godzilla swoją plastikową odpustową maską na dziecięcej buzi mieszkańców mojego biednego i opętanego przeze mnie całkowicie domu. Mogłem w nim robić wiele, ale taki chyba jest przywilej jedynaków.