Do klasyki wakacyjnych imprez zaliczyć można przede wszystkim "kominek", znajdujący się na okupowanym przez nas polu namiotowym. Pewnego popołudnia, gdy po powrocie z nad jeziora wylegiwaliśmy się smętnie przed namiotami, zajechał na przeciwko naszych płóciennych domostw zdezelowany autobus na rosyjskich numerach. Z początku sąsiedzi wywołali w nas nieufność ale po kilku chwilach zdecydowaliśmy się zaprosić ich na organizowaną przez nas wieczorem imprezę kominkową. I był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Rosyjska wódka w połączeniu z rosyjskim grajkiem biesiadnym okazała się na tyle wybuchową mieszaniną, że poranna końcówka tej imprezy uleciała wszystkim w błogiej nieświadomości. Gdy rano, a właściwie już w dobre południe otworzyliśmy bramy namiotów, po autobusie zniknął ślad... Zostało tylko wspomnienie rewelacyjnej balangi i niezdarne kojarzenie tego, co się właściwie wtedy działo.